sobota, 10 marca 2012

Heat II (ItaDei)


Dzięki fandomowi ludzie,wielbie was za wsparcie :3 Taki tam, dedyk dla Moniki, dziękuje za radę co do narracji ~<3
***


Heat II


   Na razie nasz kochany liderek dał mi spokój z misjami. Łaskawie stwierdził, że w takim stanie nie mogę nawet wychodzić z organizacji. Brawo, może jego mózg nie jest tak gładziutki jak mi się wydawało. Irytujący dźwięk kropli deszczu uderzających o szybe praktycznie uniemożliwał mi czytanie jakiejś durnej książki o ninjutsuu. Zsunąłem się lekko, głębiej zapadając się w wygodną, czerwoną kanapę. Miły materiał ocierał się o moje nagie plecy obwiązane tylko bandażem. Trzeba przyznać, że Itachi świetnie opatrywał. Właśnie, Itachi ... Bezsilnie zacisnąłem pięść. Pierdolony skurwiel. Nie dość, że traktuje mnie jak szmatę, to jeszcze odpierdala takie coś. Co to miało być ? Nagły napływ uczuć ? Nie jestem jego zabawką. 
Oparłem wygodnie głowę o oparcie i zamknąłem oczy. Jego ciepły oddech na mojej szyi jakby cały czas tam był, przypominając o moim przywiązaniu. Na Boga, jak można coś poczuc do Uchihy ?
- Ty możesz wszystko, idioto - warknąłem, z wściekłośćią rzucając książkę w ściane naprzeciwko. Odbiła się z głośnym hukiem, spadając na podłogę. Pogięte kartki wystwały zza zielonego grzbietu opatrzonego srebrnawym napisem. Moje serce drżało, a umysł nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Itachi znaczy dla mnie bardzo wiele. Jego dotyk, ciepłe dłonie, piżmowy, słodki zapach, miękkość jego skóry. Błagam cię, przestan o nim myśleć. Nic dobrego z tego nie wyniknie, Deidara. Dębowe drzwi otworzyły się nagle, omiatając moją twarz chłodnym, wilgotnym powietrzem z korytarza. Do pokoju wszedł Itachi, patrząc na mnie zaciekawionym wzrokiem. Oparł się o framugę, zakładając ręce na siebie. Cholera, jest idelany. Długie, smukłe nogi twardo stały na drewnianej podłodze, wyrzeźbiony brzuch wystawał zza czarnej, siatczanej koszulki. Zaklnąłem cicho, widząc jego spokój. Kosmyki czarnych włosów spływamy lekko na jego ramionach, a szyderczy uśmiech nie schodził z ust. Z lekkim rozbawieniem posłał mi pytające spojrzenie, wskazując na dziurę w ściane.
- Czego chcesz ? - spytałałem, wykrzywiając się. Przybrałem zwykłą maskę znudzenia i zirytownia, by jak najszybicej pozbyć się czarnowłosego. Jedna częśc mnie wołała " Itachi, zostań", a druga "Spierdalaj". Odwróciłem wzrok, by nie patrzeć się na jego paskudny, perwersyjny uśmieszek. Nic nie zrobił sobie z mojego pytania i wolnym krokiem podszedł do kanapy, nie gubiąc swojego chłodu. Przysiadł się na brzegu i sięgnął do mojego brzucha, po drodze odpinając agrafkę. Bandaż zsunął się z mojego ciała, odsłaniając już lekko zagojoną ranę. - Odpowiesz w końcu ? - spytałem, spoglądając na niego. Ten tylko parsknął śmiechem.
- Przyszedłem sprawdzić, co z tą raną. - powiedział, zakładając włosy za ucho. Z lekkim rozbawieniem wpatrywał się w cięcie, po chwili z aprobatą pokiwał głową. - Podnieś się.
Markotnie wykonałem polecenie, siadając po turecku. Uparcie odwracałem wzrok, udając, że mam go w dupie. Muskając opuszkami palców moje żebra, wprawnie zdjął opatrunek. Przełknąłem śline. Niech on już przestanie mnie dotykac, bo zaraz oszaleje. Spojrzał na mnie, próbując wyczytać coś z moich oczu i przysunął się niebezpiecznie blisko. Nasze usta dzieliło jakieś 10 centymetrów, gdy jego hebanowe oczy mierzyły mój nagi tors. Nagłym ruchem położył dłonie po obu stronach mojego ciała i pochylił się, zmuszając mnie do położenia się na kanapie. Moje serce podskoczyło, a z płuc wydobył się głuchy jęk. Niewzruszony czarnowłosy wpatrywał się we mnie, oblizując górną wargę. Zaraz, what ?
- Co ty opierdalasz ? - warknąłem, jednka nie odsunąłem się. Bawił się ze mną w kotka i myszkę, testując moją wolę. Przyrzekam, jeszcze jeden gest, a po postu go pocałuje, nie wytrzymam dłużej. - Itachi...
- Cicho bądz - mruknął, pochylając się. Zamknąłem oczy, jego włosy połaskotały moje policzki, a jego gorące wargi dotknęły moich ust.  Poczułem ... ulgę ? Dziwne uczucie spełnienia, niewytłumaczalną przyjemność. Oddałem pocałunek, z lubością pieszcząc jego górną wargę. Rozpływałem się pod wpływem jego smaku i dotyku. Rozplątałem nogi, robiąc miedzy nimi miejsce dla Uchihy, który prawie spadał z sofy. Niespodziewany, niewinny pocałunek przemienił się w zaciekłą walkę o dominację. Nasze języki się złączyły, a śliny zmieszały. Itachi wyraźnie wygrywał. Bawił się, gładząc moje podniebienie i drażniąc policzki po ich wewnętrznej stronie. Zabrakło mi tchu. Oderwałem się od niego, wciągajac powietrze. Czarnowłosy nic sobie z tego nie zrobił, z moich ust przeszedł na szyję. Wilgotne usta przesuwające się po moich obojczykach wprawiały mnie w dreszcze, miałem straszną ochotę jęknąć, ale tego nie zrobiłem bo wiedziałem, że to by oznaczało moją uległość. Zacisnąłem palce na narzucie, poddając się całkowicie woli Uchihy. Z uśmiechem zataczał kółka wokół moich sutków, obserwując mimikę mojej twarzy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że maska zniknęła. Można było ze mnie wyczytac jak bardzo pragnę tego pieprzonego egoisty. Wdzychajac głośno, odchylilem glowę do tyłu. Przy akompaniamencie dreszczów polizał mojego prawego sutka. Wygiąłem się lekko, a on podniósł się i powoli zdjął koszulkę, prowokacyjnie patrząc mi się w oczy. W nagłym odruchu przyłożyłem dłoń do jego lewej piersi, by jeszcze raz poczuć miarowe bicie jego serca. Zjechałem nieco niżej, drażniąc jego sutek, końcu przejeżdżając dłonią po gładkiej skórze aż na biodro. Zamruczał z zadowoleniem i znów na mnie opadł. - Uchiha ! - warknąłem, czując jego dłonie blisko rozporka. Odepchnąłem go lekko, cofając się. To zbyt wiele. Czarnowłosy wyraznie zmarkotniał, patrząc się na mnie z rozdrażnieniem. Ugiął łokcie i otarł się nagim torsem o moją klatkę piersiową, powodując falę bólu z gojącej się rany. Omiótł ciepłym, ciężkim oddechem moją szyję i lekko gryząc prawe ucho, szepnął zmysłowo:
- Wiem, że tego chcesz, Deidara - polizał płatek, cicho się śmiejąc. Walczyłem sam ze sobą. Po prostu nie mogłem mu ulec, pokazać, że może robić ze mną co chce. Odepchnąłem go mocniej, podsuwając się pod same oparcie. Spojrzałem na niego wzrokiem " dotkij a zabije". Czarnowłosy zaśmiał się i zaczesał włosy do tyłu, sięgając po koszulkę. Ubrał się i posyłając mi zadziorny uśmiech, wstał. Drzwi zatrzasnęły się, a ja w lekkim szoku się w nie tępo wpatrywałem.
- Co do kurwy ? - wyjąkałem, nie mogąc się ruszyć. Westchnąłem przeciągle, łapiac się za kark. I co ja mam zrobić z chcicą tego psychola? Moje uczucia nie pozwalały mi go poprostu odtrącić, co wybitnie mnie irytowało. Zaklnąłem i wstałem, idąc w kierunku drzwi. Ostrożnie wyjrzałem zza framugi, wdrygając się. Na korytarzu było zimno jak diabli, a ja stałem sobie bez koszulki, z raną na wierzchu. Nie było nikogo widać, więc cicho przekradłem się do kuchni i zakosiłem pół litra sake. To było jedyne, czego teraz potrzebowałem.

3 komentarze:

  1. naprawde genialnie piszesz
    czekam na nastepne notki ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. waaaaaaaaaaaaaa. *o* to jest właśnie to czego potrzebuję. pisz dalej, bo chcę więcej. :3

    OdpowiedzUsuń